2007/12/24

Tłumaczenie: Stefan Molyneux „Ściągawka dla etatystów”

Mając na uwadze oszczędność czasu, postanowiłem przedstawić w pigułce wszystkie spory, które kiedykolwiek prowadziłem z przeciętnymi etatystami – tak, abym mógł wręczać ten tekst wszystkim, którzy twierdzą, że rząd jest dobrowolny, że jeśli rząd mi się nie podoba, to mogę wyjechać, że podatki to nie przemoc itd.

Pomyślałem, że również tobie może się to przydać, bo życie jest krótkie.

Ja: Powiedz mi, czy uważasz, że przemoc to coś złego?

Etatysta: Tak, przemoc to coś złego – poza samoobroną.

Ja: Zgadzam się – poza samoobroną. Powiedz mi zatem – jak należałoby rozwiązywać problemy, skoro nie powinniśmy używać przemocy?

Etatysta: No cóż, sądzę, że ludzie powinni aktywniej działać w rządzie i że rządy powinny robić ABC, X, Y i Z.

Ja: Ale jak godzisz swój sprzeciw wobec przemocy z poparciem dla programów rządowych? Programy rządowe są opłacane z podatków, które są przymusowe.

Etatysta: Co? O czym ty mówisz? Podatki nie są przymusowe.

Ja: Podatki są przymusowe, bo jeśli ich nie płacisz, zostajesz pod groźbą użycia broni porwany i wpakowany do więzienia. Jeśli próbujesz z niego uciec, zostajesz zastrzelony.

Etatysta: Ale to jest demokracja, gdzie wybieramy nasze własne rządy.

Ja: Dostać do wyboru dwie możliwości wymagające użycia przemocy to nie to samo, co mieć wolność wyboru. Jeżeli właściciel sklepu wybiera, której mafii płaci za „ochronę”, czy naprawdę można twierdzić, że dokonuje „wolnego” wyboru? Jeśli kobieta może dokonać wyboru pomiędzy dwoma kandydatami na męża – ale jednego z nich będzie zmuszona poślubić – czy można powiedzieć, że faktycznie „wybiera” małżeństwo? Ludzie mogą wybierać rząd w sposób wolny tylko wtedy, kiedy mają możliwość nie wybrać rządu.

Etatysta: No ale jest „umowa społeczna”, która wiąże ludzi z ich rządami.

Ja: Nie ma czegoś takiego jak „umowa społeczna”. Podpisywanie umów w cudzym imieniu nie jest uczciwe – chyba że udzielono komuś pełnomocnictwa prawnego. Jeżeli jakiś człowiek ma prawo jednostronnie narzucić drugiemu swoją wolę i nazwać to „umową”, logiczne wydaje się stwierdzenie, że mężczyzna może okraść kobietę i nazwać to „dobroczynnością”.

Etatysta: Ale ja akceptuję umowę społeczną – i ty też, jeśli korzystasz z dróg.

Ja: Po pierwsze, twoja decyzja o honorowaniu umowy nie daje ci prawa, aby zmuszać mnie do jej honorowania. Możesz zdecydować, że kupujesz dom, ale nie jest sprawiedliwe zmuszanie mnie, abym za niego zapłacił. Jeśli sfałszujesz mój podpis, nie jestem związany umową – a nigdy nie zgadzałem się na żadnego rodzaju „umowę społeczną”. Po drugie, to prawda, że korzystam z usług rządowych, ale dla zasadniczego pytania o moralność przemocy to nieistotne. Jeśli niewolnik przyjmuje od swego pana posiłek, czy tym samym zgadza się na niewolnictwo?

Etatysta: Wydaje mi się, że nie. Niemniej jednak – jak dowodził Sokrates – milcząco zgadzasz się na umowę społeczną, nadal mieszkając w danym państwie.

Ja: Czy sprawiedliwe jest, jeżeli sporządzę „umowę społeczną”, która pozwoli mi okradać dowolną osobę z mojej okolicy, i powiem, że – skoro ludzie nadal mieszkają w „mojej” okolicy – najwyraźniej godzą się na moją nową umowę społeczną?

Etatysta: No nie – ale mówimy o rządach, a nie o ludziach...

Ja: A czy rząd nie składa się z ludzi? Czy „rząd” nie jest po prostu określeniem grupy ludzi, którzy przypisują sobie moralne prawo inicjowania przemocy wobec innych – prawo, które uważają za złe, gdyby przyznać je tym, przeciw którym używają przemocy? Jeśli odliczysz wszystkich ludzi, z których składa się „rząd”, czy wciąż masz do czynienia z rządem?

Etatysta: Sądzę, że nie. Ale to dla naszej dyskusji nieistotne. Mówisz, że podatki są przymusowe, ale płaciłem je przez całe życie i nigdy nie celowano mi z broni w głowę.

Ja: Jasne – nie strzela się do więźnia, który nie próbuje uciekać. Jeżeli niewolnik stosuje się do życzeń swego pana ze względu na groźbę użycia przemocy, to ta sytuacja jest całkowicie niemoralna. Czy mafia musi faktycznie doszczętnie spalić twój sklep, abyś przyznał, że grozi ci użyciem przemocy?

Etatysta: Nie. Jednak nie zgadzam się z twierdzeniem, że rząd używa przemocy do pobierania od ludzi podatków.

Ja: W porządku – czy rząd robi jakąś rzecz, z którą się nie zgadzasz? Na przykład: czy zgadzasz się z decyzją o agresji na Irak? [Pytaj, aż trafisz na jakiś program rządowy, który etatysta uważa za odrażający.]

Etatysta: Uważam, że agresja na Irak była moralnie zła.

Ja: Dlaczego tak sądzisz?

Etatysta: Bo Irak w żaden sposób nie zagrażał Stanom Zjednoczonym.

Ja: Racja, więc to jest inicjacja przemocy – nie samoobrona. Zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego, że wojna w Iraku jest możliwa tylko dlatego, że płacisz podatki.

Etatysta: Oczywiście, do pewnego stopnia.

Ja: Skoro wojna w Iraku jest moralnie zła, ale jest możliwa tylko dlatego, że płacisz podatki – a podatki nie są pobierane od ciebie przemocą – dobrowolnie finansujesz i umożliwiasz to, co nazywasz złem. Możesz mi to wytłumaczyć?

Etatysta: Płacę podatki, bo jestem obywatelem tego kraju. Jeśli nie zgadzam się z wojną, powinienem kandydować na jakiś urząd i próbować ją zatrzymać.

Ja: No dobrze – gdybyś był przeciw wykorzystywaniu dzieci, czy finansowałbyś dobrowolnie grupę, która zajmowałaby się ich wykorzystywaniem?

Etatysta: Oczywiście, że nie!

Ja: A jeśli faktycznie twierdziłbyś, że jesteś przeciw wykorzystywaniu dzieci i dobrowolnie sponsorowałbyś grupę szczególnie oddaną sprawie wykorzystywania dzieci; i gdybym powiedział, że powinieneś przestać to robić, a ty odpowiedziałbyś, że nie przestaniesz – ale że gdyby ktoś naprawdę sprzeciwiał się tej brutalnej grupie, powinien ją zinfiltrować, przejąć nad nią kontrolę i w jakiś sposób spowodować, aby przestała wykorzystywać dzieci – czy miałoby to jakikolwiek sens?

Etatysta: Raczej nie.

Ja: Jeśli byłbyś przeciwko wojnie w Iraku, ale na ochotnika zgłosił się do uczestnictwa w niej, zgodził się walczyć za darmo i pokrył wszystkie swoje wydatki z własnej kieszeni – czy rozumiesz, że taka postawa byłaby całkowicie niezrozumiała? Twierdziłbyś, że sprzeciwiasz się czemuś – a następnie poświęciłbyś olbrzymie ilości czasu, wysiłku, pieniędzy i środków na wspieranie tego?

Etatysta: Tak, to miałoby mały sens.

Ja: Czy widzisz zatem, że twoje twierdzenie, iż wojna w Iraku to moralne zło, ale finansujesz ją dobrowolnie przez płacenie podatków, nie ma żadnego sensu? Jeżeli wojna w Iraku jest moralnym złem, ale staje się możliwa tylko dzięki twojemu dobrowolnemu finansowaniu, dalsze finansowanie jej to jawne przyznanie, że nie jest ona moralnym złem. Jeśli jesteś zmuszony do finansowania wojny w Iraku, możesz twierdzić, że stanowi ona moralne zło, bo jest inicjacją użycia przemocy. Jednak podatki, które także stanowią inicjację użycia przemocy, także muszą być moralnym złem, bo jesteś zmuszony finansować inicjację przemocy przeciw innym. Zatem albo podatki przymusowe, albo jesteś najgorszego rodzaju hipokrytą moralnym, który dobrowolnie finansuje to, co nazywa złem. Czy to ma sens?

Etatysta: W pełni rozumiem to stanowisko.

Ja: Czy możesz wskazać w nim jakieś błędy logiczne?

Etatysta: Nie, ale i tak sądzę, że się mylisz.

Ja: No cóż, naprawdę się cieszę, że czytasz ten artykuł zamiast dyskutować ze mną bezpośrednio, bo – jak wspomniałem na początku – życie jest o wiele za krótkie, żeby marnować czas na spieranie się z głupcami.

_______

Tłumaczenie na podstawie:
Stefan Molyneux, A Handout For Statists, http://freedomain.blogspot.com/2007/11/handout-for-statists.html

A Handout For Statists opublikowano na stronie http://www.freedomain.blogspot.com/ 21 listopada 2007 r.


No comments: