2007/02/09

Tłumaczenie: Stefan Molyneux „Małżeństwo z przymusu, fałszywa wolność”

Pewnego ranka przychodzi do ciebie córka i mówi, że zaręczyła się z Bobby’m, swoim chłopakiem.

– To wspaniale – mówisz, biorąc ją w objęcia. – Ale musisz poślubić Dave’a.

Córka uwalnia się z twoich objęć. – Że co, proszę?

– Nie możesz wyjść za Bobby’ego, dziubasku. Musisz poślubić Dave’a.

– Poślubię, kogo chcę – odpowiada z oburzeniem.

– Oczywiście. Wolno ci wybrać, z kim chcesz zawrzeć małżeństwo.

Mruga oczami, zdumiona. – W takim razie wyjdę za Bobby’ego.

Uśmiechasz się z pobłażaniem. – Nie rozumiesz. Wolno ci wybrać, kogo chcesz poślubić, ale wyjdziesz za Dave’a!

– To nie ma sensu. Nie wyjdę za Dave’a!

– Obawiam się, że musisz.

– Doprawdy? A co się stanie, jeśli tego nie zrobię?

Wzdychasz. – No cóż, będę musiał zamknąć cię w twoim pokoju i trzymać tam o chlebie i wodzie do końca życia.

– Co? Mówisz przecież, że mogę wybrać na męża, kogo chcę!

– Oczywiście! Ale musisz wybrać Dave’a!

Córka wybucha płaczem. – W takim razie na czym polega moja wolność, tato?

Czy ta rozmowa nie wydaje ci się nieco dziwna? Sprzeczna? Niemal niezrozumiała?

Jeżeli tak, właśnie zapoznałeś się z istotą sporu z etatystą.

Wielu libertarian sądzi, że musi przekonać ludzi, że rząd jest niebezpieczny, albo że państwo opiekuńcze szkodzi biednym, albo że wojna z narkotykami (war on drugs) niszczy swobody obywatelskie i tak dalej – i jeśli nie da się przekonać innych, że programy rządowe są złem, libertarianie nigdy nie uwolnią się od państwa.

Nic błędniejszego! Nie musisz nikogo przekonywać o szkodliwości rządu, aby udowodnić swoje prawo do życia w wolnym społeczeństwie. Nawet jeżeli wszyscy inni będą nadal żyć w bajkowej krainie „cnotliwego rządu”, ty możesz być wolny.

Ale najpierw musisz ustalić jedną małą rzecz.

Rozważmy przyjemny i niekontrowersyjny temat inwazji na Irak.

Niektórzy myślą, że to coś wspaniałego; niektórzy myślą, że jest to do zniesienia; inni „wspierają żołnierzy, ale nie wojnę”; jeszcze inni mają serdecznie dość całego tego bałaganu.

Możemy żyć wszyscy razem we względnej harmonii, jeżeli spełniony jest jeden warunek.

Ludzie starają się mnie przekonać, że inwazja na Irak jest sprawiedliwa, cudowna, wspaniała, potrzebna, konieczna dla obrony ojczyzny i tak dalej. Zwykle nie pozwalam im się zbytnio zapędzić, przerywam ich argumentację i wtrącam:

– Rozumiem powody, dla których popierasz inwazję – być może masz rację. Mówisz mi, że ta inwazja przyczyni się do ochrony moich swobód i zapewni mi bezpieczeństwo, ale nie zgadzam się z tobą. Uważam, że moje osobiste bezpieczeństwo nie zwiększy się od tego, że rząd mojego kraju zrzuca bomby na całym Bliskim Wschodzie, obsadza personelem bazy wojskowe na całym świecie, finansuje dyktatury, wspiera zamachy stanu i tak dalej. Ale czy nie powiedziałbyś, że fakt, iż możemy się ze sobą nie zgadzać – i z naszym rządem – to jedna ze swobód, które czynią nasz kraj wielkim?

– Jasne – odpowiada nasz rozmówca.

– A czy żylibyśmy w wolnym kraju, gdyby za każdym razem, kiedy nie zgadzam się z tobą, albo z rządem, pakowano mnie do więzienia?

– Oczywiście, że nie.

Wtedy opowiadam przywołaną na wstępie historię o ojcu i córce i mówię:

– Czy dostrzegasz, jak ta historia odnosi się do naszej sytuacji? Nie zgadzam się z wielkością, skalą i sposobem użycia naszego wojska, ale i tak jestem zmuszony je finansować. W ten sposób, tak jak córka, której „wolno” wybrać męża, musi słuchać ojca, tak mi „wolno” sprzeciwiać się rządowym programom, ale i tak jestem zmuszony do ich finansowania.

Jeżeli pakowanie ludzi do więzień za sprzeciw wobec rządu jest charakterystyczne dla dyktatury, to zmuszanie ludzi do płacenia podatków na programy, z którymi się nie zgadzają, także jest dyktaturą; naruszeniem zarówno suwerenności jednostki jak i swobody zrzeszania się.

Wojsko rzekomo istnieje po to, aby bronić naszych swobód; jesteśmy jednak zmuszeni je finansować, nawet jeśli uważamy, że jego działania zagrażają naszym swobodom i wtedy w oczywisty sposób nasze wolności nie są chronione, ale naruszane.

Jeśli więc zatem kiedykolwiek ktoś powie ci, że popiera inwazję na Irak, wystarczy, że zadasz mu jedno proste pytanie:

Czy wolno mi nie zgodzić się z tobą?

Jeżeli nie wolno ci się z nim nie zgodzić, nie jesteś wolny, więc twój rozmówca nie może twierdzić, że twoje swobody są chronione. Tak naprawdę rozmowa z nim nie ma sensu.

Jeżeli wolno ci się z nim nie zgodzić co do inwazji, z pewnością masz wtedy prawo jej nie finansować! Jeśli jesteś zmuszony do finansowania jej niezależnie od twojej opinii, w rzeczywistości oznacza to, że nie wolno ci się nie zgadzać. Tak jak nieszczęsna córka z powyższej historyjki, musisz się podporządkować albo iść do więzienia.

Możesz używać tego samego argumentu w odniesieniu do każdego programu rządowego (albo do rządu samego w sobie). Jeżeli ktoś powie ci, że państwo opiekuńcze (welfare state) pomaga biednym, nie musisz przekonywać go, że jest inaczej – wystarczy tylko, że zapytasz: czy wolno mi nie zgodzić się z tobą? Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, możesz odmówić płacenia podatków i przeznaczyć oszczędzone w ten sposób pieniądze na cele charytatywne, założyć firmę albo kupić jakieś towary, tworząc miejsca pracy.

To podejście daje poczucie swobody; nie musisz nikogo przekonywać do libertarianizmu ani anarchizmu, aby udowodnić prawo człowieka do wolności. Ty i twoi przyjaciele możecie mieć zupełnie odmienne zdanie na temat wartości programów rządowych – o ile twoi przyjaciele respektują twoje prawo do nie zgadzania się z nimi nie tylko w teorii, ale i w praktyce.

_______

Tłumaczenie na podstawie:
Stefan Molyneux, A Forced Marriage, A False Freedom
http://freedomain.blogspot.com/2006/06/forced-marriage-false-freedom.html

Tekst w oryginale jest dostępny również tutaj:
http://www.lewrockwell.com/molyneux/molyneux25.html

No comments: