Aborcja jest zawsze tragedią i jednym z najsmutniejszych zdarzeń na tym świecie. Rządowe „rozwiązania” też są zawsze katastrofalne, więc trudno zrozumieć, jak połączenie tragedii z katastrofą może przynieść dobre rozwiązanie. Mieszanie arszeniku z rtęcią nie rozwiązuje problemu trucizny – a łączenie opartej na przemocy nieskuteczności Państwa z tragedią aborcji nie rozwiązuje kwestii planowania rodziny.
Wszyscy, którzy chcieliby zmniejszenia liczby aborcji – z pewnością racjonalne i wrażliwe osoby – muszą przyznać, że upoważnienie rządu do walki z aborcją daje mu także upoważnienie do promowania aborcji. Rząd korzysta obecnie z tego upoważnienia w paskudny sposób. Najlepsza metoda na zmniejszenie liczby aborcji to wycofanie państwowych subwencji i zezwolenie na to, aby osoby angażujące się w ryzykowne zachowania seksualne ponosiły ich ekonomiczne i społeczne konsekwencje.
Zredukowanie przypadków aborcji nie jest bardzo skomplikowane. Aborcji dotyczą te same prawa podaży i popytu, co każdej innej dziedziny ludzkiego działania. Krótko mówiąc: każde działanie, które jest subsydiowane, stanie się częstsze, a każde działanie, które jest opodatkowane, stanie się rzadsze. Liczba aborcji spadnie tylko wtedy, kiedy przestanie ona być dotowana – i kiedy odpowiedzialne planowanie rodziny nie będzie opodatkowane.
Aborcja zdarza się bardzo rzadko w stabilnym małżeństwie i zazwyczaj dokonuje się jej tylko w ekstremalnych warunkach finansowych lub medycznych. Przytłaczająca większość aborcji dotyczy kobiet niezamężnych albo kobiet w niestałych związkach. Szczególnie w ciągu ostatnich pięćdziesięciu paru lat, seksualność została na siłę oddzielona od małżeństwa i prokreacji. To absolutnie przewidywalna – choć absolutnie okropna – konsekwencja, biorąc pod uwagę rolę Państwa w niszczeniu stabilnych struktur rodzinnych.
Subsydiowanie aborcji
Ogólnie rzecz biorąc, każdy program, który subsydiuje zachodzenie w ciążę przy braku stabilnej struktury rodzinnej, będzie też zachęcał do aborcji. W szczególności państwowe dotacje, które zachęcają do poszukiwania przyjemności seksualnej przy braku cnoty czystości, stabilności finansowej (lub przynajmniej perspektyw) i osobistej odpowiedzialności, przyczynią się do zwiększenia liczby aborcji. Kiedy finansowe i społeczne konsekwencje zajścia w ciążę są minimalizowane przez państwowe programy, nieuchronnie zwiększy się liczba ryzykownych zachowań seksualnych – a rezultatem będzie zwiększona liczba zarówno ciąż, jak i aborcji.
Regulowanie lub łagodzenie finansowych konsekwencji niechcianych ciąż bezpośrednio zmienia decyzje kobiet dotyczące zachowań seksualnych i partnerów. Urodzenie dziecka z nieprawego łoża jest jedną z najbardziej kosztownych decyzji, jaką kobieta może podjąć – wstrzymać rozwój naukowy, emocjonalny i karierę zawodową. Fizyczna niemożność wykonywania pracy zarobkowej i jednoczesnego troszczenia się o niemowlę wpędza większość młodych niezamężnych matek w uzależnienie, wyczerpanie i nędzę. „Obciążenie” dzieckiem zmniejsza szanse niezamężnej kobiety na poznanie przyzwoitego mężczyzny i dobre małżeństwo. Taka kobieta ma do zaoferowania dziecko i znaczne wydatki. Prawdopodobnie jest też niezbyt gospodarna. W dodatku trudno umawiać się na randki, kiedy trzeba karmić piersią. Z tych i wielu innych powodów niezamężne matki często wiążą się z niestałymi, niewiarygodnymi mężczyznami, żeby po prostu mieć jakiegoś faceta pod bokiem. Nieuchronnie wzrastają szanse na urodzenie kolejnego dziecka – niestety, bez analogicznego wzrostu stabilności związku.
Dlatego właśnie w przeszłości społeczeństwo poświęcało sporo wysiłku na to, aby kobiety nie zachodziły w ciążę przed zawarciem małżeństwa. Olbrzymie koszty finansowe spowodowane narodzinami dziecka poza związkiem spadały zwykle na rodziców; zatem to rodzice starali się ze wszystkich sił, aby zapobiec takiej katastrofie. Ta potrzeba, właściwa wszystkim rodzicom, była powszechnie przyjęta w społeczeństwie i stworzyła niemal nieprzeniknioną sieć przyzwoitek. (Społeczny samokontrola oparta na indywidualnej inicjatywie to jedyny sposób, w jaki kiedykolwiek udawało się – i uda – rozwiązać problemy społeczne w sposób zapewniający wystarczającą stabilność.)
Utrzymywanie dziecka od narodzin do osiemnastego roku życia kosztuje w obecnym systemie około 250.000 dolarów. Na wolnym rynku, gdzie działa w pełni sprywatyzowana i wspierana dobrowolnymi datkami edukacja, opieka zdrowotna, budownictwo mieszkaniowe i tak dalej, ten koszt zwiększyłby się. (Do wszystkich przerażonych tą perspektywą: pamiętajcie, że przestałoby istnieć jakiekolwiek opodatkowanie i państwowe regulacje.)
Kiedy wkracza państwo opiekuńcze, wszystko się zmienia. Jeśli młoda kobieta zachodzi w ciążę poza małżeństwem, może całkiem nieźle żyć. Nigdy nie będzie bogata – prawdopodobnie nawet nie będzie należeć do klasy średniej – ale przetrwa, korzystając z wybranych spośród setek dotacji, którymi państwo zasila matki w trudnej sytuacji materialnej.
Państwowe zasiłki, państwowy system opieki zdrowotnej, dodatki na dziecko, kupony na jedzenie – samotna matka może polegać na pomocy Państwa jeszcze w wielu innych dziedzinach. Kiedy jej dziecko podrośnie, Państwo zapłaci za jego edukację. Potrzeba wziąć autobus? Na to też jest dotacja. Podrzucić dziecko do biblioteki? Dotacja. Opieka nad dzieckiem też jest dotowana – i mieszkanie (poprzez kontrolę czynszu albo rządowe budownictwo mieszkaniowe). Trzeba iść do dentysty? Nie ma problemu – dotacje pokryją większość rachunków, a może nawet wszystkie. Ilość pieniędzy i środków dostarczana niezamężnym matkom przez Państwo jest dosłownie oszałamiająca. A kiedy matka się zestarzeje? Nie ma się czym martwić, jeżeli nie była w stanie oszczędzić zbyt dużo – zatroszczy się o nią Państwowa Ubezpieczalnia!
Ponieważ zajście w ciążę nie jest już „kwestią życia i śmierci”, młoda kobieta ma dużo mniejszą motywację, żeby zachować cnotę do chwili, kiedy spotka właściwego mężczyznę. Nie będzie miała raju pod względem finansowym, ale spokojnie da sobie radę – i uniknie ciężkiej pracy w niewdzięcznym zawodzie. Jeżeli masz w perspektywie dziesięciolecia harówki zanim zaczniesz jakąś przyzwoitą karierę, „Plan B jak Berbeć” może się wydawać całkiem atrakcyjny!
Poprzez system dotacji Państwo zwodzi młode kobiety, zachęcając do szkodliwych dla nich decyzji i spychając w świat uzależnienia i niebezpiecznego stylu życia. Jeżeli te kobiety mają córki, będą one dorastały w świecie pełnym niestałych mężczyzn, bez miłości i przewodnictwa oddanego ojca. Jakie są szanse, że te dziewczyny będą odpowiedzialnie kierowały swoim życiem płciowym? Nie zerowe, oczywiście, ale niezbyt wielkie.
W ten sposób stwarza się sytuację, w której wzrasta liczba aborcji. Przeprowadzenie niepotrzebnej aborcji to jeden z najbardziej odrażających przykładów preferowania zysków krótkoterminowych od długoterminowych. Subsydiowanie tego błędu to nie najlepsza metoda zachęcania do rozsądniejszego postępowania.
Opodatkowanie planowania rodziny
Bardzo trudno podejmować dobre decyzje, kiedy wszyscy wokół podejmują złe. Albo się dostosowujesz i pakujesz w bagno, albo odwracasz, wywołując społeczny ostracyzm, a bardzo często otwartą wrogość. Kiedy liczba nieplanowanych ciąż (do których zachęca państwowy system subsydiów) osiąga pewien pułap, stają się one normą, czymś, „czego nie należy krytykować”. Młode kobiety, aby nie stracić przyjaciół i nie zostać skrytykowane jako „te lepsze”, często decydują, że ryzykowne zachowania seksualne są cool. Niezbyt wiele kobiet potrafi się oprzeć tej kombinacji „akceptacji społecznej” i wspomnianych bodźców finansowych.
A jakie inne możliwości mają te młode kobiety, które zdecydują się postępować moralnie i unikać ryzykownych zachowań? Co się im proponuje? Płace minimalne, wspierane przez państwo monopole, przeregulowanie, zabójcze podatki, ogłupiające programy szkoleniowe i tysiące innych czynników politycznych, które praktycznie do zera zredukowały szanse na znalezienie pracy przez osoby biedne i niewykwalifikowane. Pracy brakuje, podatki są wysokie, właściwie nie da się robić kariery. Szkoły państwowe nie potrafią nauczyć ubogiej młodzieży niczego pożytecznego, więc studia też chyba nie wchodzą w rachubę. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że produktywny i dobry styl życia jest niszczony w stopniu odwrotnie proporcjonalnym do tego, w jakim zachęca się do nieodpowiedzialności i dążenia do natychmiastowej satysfakcji.
Dotychczas mówiliśmy wyłącznie o kobietach – a co z mężczyznami? Jak wpłynęły na ich zachowanie zasadnicze zmiany wartości społecznych? W miarę jak słabną negatywne konsekwencje rozwiązłości, mężczyźni przyzwyczajają się do krótkotrwałych związków z płcią piękną. Im więcej kobiet decyduje się na ryzykowne zachowania seksualne, tym bardziej obniża się wśród mężczyzn wartość wykształcenia, prawości i ciężkiej pracy. Miejsce zdewaluowanych cnót męskich zajmują antywartości. Kobiety wybierają „ostrych” facetów albo facetów, którzy mają dużo forsy, albo członków gangów, którzy cieszą się statusem „drapieżników”. Cały ekosystem seksualnej atrakcyjności i zapewniania stabilności finansowej zostaje odwrócony do góry nogami. Mężczyźni uważani niegdyś za przegranych stają się zwycięzcami – i na odwrót.
Kobieta, która szuka „porządnego” mężczyzny dostrzega wyraźny niedobór takich ideałów. Jeżeli wybierze takiego ekscentryka zamiast niewiarygodnego podrywacza, mogą ją spotkać szyderstwa rówieśniczek. „Porządnych mężczyzn” spotyka się coraz rzadziej – a w dodatku są obiektem drwin. Kobiecy wdzięk, którym niegdyś zdobywało się wierność mężczyzny, staje się dziś magnesem dla płytkich i niestałych niedojrzałych mężczyzn, szukających kolejnych osób do „zaliczenia”.
Kwestie takie jak aborcja, są tak złożone, że nie da się ich rozwiązać bez odniesienia do zmiennego systemu nagradzania i karania, stworzonego przez rozrastające się i brutalizujące Państwo. Tak jak w przypadku innych problemów społecznych, rozwiązanie musi opierać się na zasadzie dobrowolności i brać pod uwagę finansowe, społeczne i moralne realia biologii i ekonomii.
_______
Tłumaczenie na podstawie:
Stefan Molyneux, Preventing Tragedy - A Free Market Analysis of Abortion, http://freedomain.blogspot.com/2006/02/preventing-tragedy-free-market.html
Wszyscy, którzy chcieliby zmniejszenia liczby aborcji – z pewnością racjonalne i wrażliwe osoby – muszą przyznać, że upoważnienie rządu do walki z aborcją daje mu także upoważnienie do promowania aborcji. Rząd korzysta obecnie z tego upoważnienia w paskudny sposób. Najlepsza metoda na zmniejszenie liczby aborcji to wycofanie państwowych subwencji i zezwolenie na to, aby osoby angażujące się w ryzykowne zachowania seksualne ponosiły ich ekonomiczne i społeczne konsekwencje.
Zredukowanie przypadków aborcji nie jest bardzo skomplikowane. Aborcji dotyczą te same prawa podaży i popytu, co każdej innej dziedziny ludzkiego działania. Krótko mówiąc: każde działanie, które jest subsydiowane, stanie się częstsze, a każde działanie, które jest opodatkowane, stanie się rzadsze. Liczba aborcji spadnie tylko wtedy, kiedy przestanie ona być dotowana – i kiedy odpowiedzialne planowanie rodziny nie będzie opodatkowane.
Aborcja zdarza się bardzo rzadko w stabilnym małżeństwie i zazwyczaj dokonuje się jej tylko w ekstremalnych warunkach finansowych lub medycznych. Przytłaczająca większość aborcji dotyczy kobiet niezamężnych albo kobiet w niestałych związkach. Szczególnie w ciągu ostatnich pięćdziesięciu paru lat, seksualność została na siłę oddzielona od małżeństwa i prokreacji. To absolutnie przewidywalna – choć absolutnie okropna – konsekwencja, biorąc pod uwagę rolę Państwa w niszczeniu stabilnych struktur rodzinnych.
Subsydiowanie aborcji
Ogólnie rzecz biorąc, każdy program, który subsydiuje zachodzenie w ciążę przy braku stabilnej struktury rodzinnej, będzie też zachęcał do aborcji. W szczególności państwowe dotacje, które zachęcają do poszukiwania przyjemności seksualnej przy braku cnoty czystości, stabilności finansowej (lub przynajmniej perspektyw) i osobistej odpowiedzialności, przyczynią się do zwiększenia liczby aborcji. Kiedy finansowe i społeczne konsekwencje zajścia w ciążę są minimalizowane przez państwowe programy, nieuchronnie zwiększy się liczba ryzykownych zachowań seksualnych – a rezultatem będzie zwiększona liczba zarówno ciąż, jak i aborcji.
Regulowanie lub łagodzenie finansowych konsekwencji niechcianych ciąż bezpośrednio zmienia decyzje kobiet dotyczące zachowań seksualnych i partnerów. Urodzenie dziecka z nieprawego łoża jest jedną z najbardziej kosztownych decyzji, jaką kobieta może podjąć – wstrzymać rozwój naukowy, emocjonalny i karierę zawodową. Fizyczna niemożność wykonywania pracy zarobkowej i jednoczesnego troszczenia się o niemowlę wpędza większość młodych niezamężnych matek w uzależnienie, wyczerpanie i nędzę. „Obciążenie” dzieckiem zmniejsza szanse niezamężnej kobiety na poznanie przyzwoitego mężczyzny i dobre małżeństwo. Taka kobieta ma do zaoferowania dziecko i znaczne wydatki. Prawdopodobnie jest też niezbyt gospodarna. W dodatku trudno umawiać się na randki, kiedy trzeba karmić piersią. Z tych i wielu innych powodów niezamężne matki często wiążą się z niestałymi, niewiarygodnymi mężczyznami, żeby po prostu mieć jakiegoś faceta pod bokiem. Nieuchronnie wzrastają szanse na urodzenie kolejnego dziecka – niestety, bez analogicznego wzrostu stabilności związku.
Dlatego właśnie w przeszłości społeczeństwo poświęcało sporo wysiłku na to, aby kobiety nie zachodziły w ciążę przed zawarciem małżeństwa. Olbrzymie koszty finansowe spowodowane narodzinami dziecka poza związkiem spadały zwykle na rodziców; zatem to rodzice starali się ze wszystkich sił, aby zapobiec takiej katastrofie. Ta potrzeba, właściwa wszystkim rodzicom, była powszechnie przyjęta w społeczeństwie i stworzyła niemal nieprzeniknioną sieć przyzwoitek. (Społeczny samokontrola oparta na indywidualnej inicjatywie to jedyny sposób, w jaki kiedykolwiek udawało się – i uda – rozwiązać problemy społeczne w sposób zapewniający wystarczającą stabilność.)
Utrzymywanie dziecka od narodzin do osiemnastego roku życia kosztuje w obecnym systemie około 250.000 dolarów. Na wolnym rynku, gdzie działa w pełni sprywatyzowana i wspierana dobrowolnymi datkami edukacja, opieka zdrowotna, budownictwo mieszkaniowe i tak dalej, ten koszt zwiększyłby się. (Do wszystkich przerażonych tą perspektywą: pamiętajcie, że przestałoby istnieć jakiekolwiek opodatkowanie i państwowe regulacje.)
Kiedy wkracza państwo opiekuńcze, wszystko się zmienia. Jeśli młoda kobieta zachodzi w ciążę poza małżeństwem, może całkiem nieźle żyć. Nigdy nie będzie bogata – prawdopodobnie nawet nie będzie należeć do klasy średniej – ale przetrwa, korzystając z wybranych spośród setek dotacji, którymi państwo zasila matki w trudnej sytuacji materialnej.
Państwowe zasiłki, państwowy system opieki zdrowotnej, dodatki na dziecko, kupony na jedzenie – samotna matka może polegać na pomocy Państwa jeszcze w wielu innych dziedzinach. Kiedy jej dziecko podrośnie, Państwo zapłaci za jego edukację. Potrzeba wziąć autobus? Na to też jest dotacja. Podrzucić dziecko do biblioteki? Dotacja. Opieka nad dzieckiem też jest dotowana – i mieszkanie (poprzez kontrolę czynszu albo rządowe budownictwo mieszkaniowe). Trzeba iść do dentysty? Nie ma problemu – dotacje pokryją większość rachunków, a może nawet wszystkie. Ilość pieniędzy i środków dostarczana niezamężnym matkom przez Państwo jest dosłownie oszałamiająca. A kiedy matka się zestarzeje? Nie ma się czym martwić, jeżeli nie była w stanie oszczędzić zbyt dużo – zatroszczy się o nią Państwowa Ubezpieczalnia!
Ponieważ zajście w ciążę nie jest już „kwestią życia i śmierci”, młoda kobieta ma dużo mniejszą motywację, żeby zachować cnotę do chwili, kiedy spotka właściwego mężczyznę. Nie będzie miała raju pod względem finansowym, ale spokojnie da sobie radę – i uniknie ciężkiej pracy w niewdzięcznym zawodzie. Jeżeli masz w perspektywie dziesięciolecia harówki zanim zaczniesz jakąś przyzwoitą karierę, „Plan B jak Berbeć” może się wydawać całkiem atrakcyjny!
Poprzez system dotacji Państwo zwodzi młode kobiety, zachęcając do szkodliwych dla nich decyzji i spychając w świat uzależnienia i niebezpiecznego stylu życia. Jeżeli te kobiety mają córki, będą one dorastały w świecie pełnym niestałych mężczyzn, bez miłości i przewodnictwa oddanego ojca. Jakie są szanse, że te dziewczyny będą odpowiedzialnie kierowały swoim życiem płciowym? Nie zerowe, oczywiście, ale niezbyt wielkie.
W ten sposób stwarza się sytuację, w której wzrasta liczba aborcji. Przeprowadzenie niepotrzebnej aborcji to jeden z najbardziej odrażających przykładów preferowania zysków krótkoterminowych od długoterminowych. Subsydiowanie tego błędu to nie najlepsza metoda zachęcania do rozsądniejszego postępowania.
Opodatkowanie planowania rodziny
Bardzo trudno podejmować dobre decyzje, kiedy wszyscy wokół podejmują złe. Albo się dostosowujesz i pakujesz w bagno, albo odwracasz, wywołując społeczny ostracyzm, a bardzo często otwartą wrogość. Kiedy liczba nieplanowanych ciąż (do których zachęca państwowy system subsydiów) osiąga pewien pułap, stają się one normą, czymś, „czego nie należy krytykować”. Młode kobiety, aby nie stracić przyjaciół i nie zostać skrytykowane jako „te lepsze”, często decydują, że ryzykowne zachowania seksualne są cool. Niezbyt wiele kobiet potrafi się oprzeć tej kombinacji „akceptacji społecznej” i wspomnianych bodźców finansowych.
A jakie inne możliwości mają te młode kobiety, które zdecydują się postępować moralnie i unikać ryzykownych zachowań? Co się im proponuje? Płace minimalne, wspierane przez państwo monopole, przeregulowanie, zabójcze podatki, ogłupiające programy szkoleniowe i tysiące innych czynników politycznych, które praktycznie do zera zredukowały szanse na znalezienie pracy przez osoby biedne i niewykwalifikowane. Pracy brakuje, podatki są wysokie, właściwie nie da się robić kariery. Szkoły państwowe nie potrafią nauczyć ubogiej młodzieży niczego pożytecznego, więc studia też chyba nie wchodzą w rachubę. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że produktywny i dobry styl życia jest niszczony w stopniu odwrotnie proporcjonalnym do tego, w jakim zachęca się do nieodpowiedzialności i dążenia do natychmiastowej satysfakcji.
Dotychczas mówiliśmy wyłącznie o kobietach – a co z mężczyznami? Jak wpłynęły na ich zachowanie zasadnicze zmiany wartości społecznych? W miarę jak słabną negatywne konsekwencje rozwiązłości, mężczyźni przyzwyczajają się do krótkotrwałych związków z płcią piękną. Im więcej kobiet decyduje się na ryzykowne zachowania seksualne, tym bardziej obniża się wśród mężczyzn wartość wykształcenia, prawości i ciężkiej pracy. Miejsce zdewaluowanych cnót męskich zajmują antywartości. Kobiety wybierają „ostrych” facetów albo facetów, którzy mają dużo forsy, albo członków gangów, którzy cieszą się statusem „drapieżników”. Cały ekosystem seksualnej atrakcyjności i zapewniania stabilności finansowej zostaje odwrócony do góry nogami. Mężczyźni uważani niegdyś za przegranych stają się zwycięzcami – i na odwrót.
Kobieta, która szuka „porządnego” mężczyzny dostrzega wyraźny niedobór takich ideałów. Jeżeli wybierze takiego ekscentryka zamiast niewiarygodnego podrywacza, mogą ją spotkać szyderstwa rówieśniczek. „Porządnych mężczyzn” spotyka się coraz rzadziej – a w dodatku są obiektem drwin. Kobiecy wdzięk, którym niegdyś zdobywało się wierność mężczyzny, staje się dziś magnesem dla płytkich i niestałych niedojrzałych mężczyzn, szukających kolejnych osób do „zaliczenia”.
Kwestie takie jak aborcja, są tak złożone, że nie da się ich rozwiązać bez odniesienia do zmiennego systemu nagradzania i karania, stworzonego przez rozrastające się i brutalizujące Państwo. Tak jak w przypadku innych problemów społecznych, rozwiązanie musi opierać się na zasadzie dobrowolności i brać pod uwagę finansowe, społeczne i moralne realia biologii i ekonomii.
_______
Tłumaczenie na podstawie:
Stefan Molyneux, Preventing Tragedy - A Free Market Analysis of Abortion, http://freedomain.blogspot.com/2006/02/preventing-tragedy-free-market.html
No comments:
Post a Comment